Marta, 29 lat
Wyobrażasz sobie, że do 25. roku życia seks oralny nie sprawiał mi przyjemności? Ja też nie mogę w to uwierzyć. On machał językiem w górę i w dół, a ja dawałam trójkę w skali od 1 do 10 i ziewałam z nudów.
Uświadomienie
Kiedy miałam naście lat, dostęp do świata erotyki nie był tak oczywistą sprawą, jak dzisiaj. Byliśmy dzieciakami, które o internecie usłyszały na studiach. Wiadomości na temat seksu przechodziły ze starszych na młodszych, zdradzane w największej tajemnicy i raczej z nastawieniem „Fuj, to musi być okropne!”. O tym, jak się robi dzieci, dowiedziałam się z niemieckich gazetek erotycznych, które moi bracia zdobyli z nieznanego mi do tej pory źródła. Na zdjęciach panowie i panie w różnych pozycjach, raczej bez upiększeń w postaci silikonowych biustów i retuszu. Miałam dowody! Mężczyzna naprawdę wkłada penisa w kobietę. Ale jak on się tam w środku mieści? Razem z koleżankami żartowałyśmy okrutnie z dorosłych, którzy są zmuszeni bawić się w te niehigieniczne wygibasy.
Pierwszy mężczyzna
Pierwszy raz w wieku 17 lat, z kolegą, który mi się podobał. Trochę flirtowaliśmy, ale nie byliśmy parą. Byłam typową zbuntowaną nastolatką, która wie wszystko najlepiej i chce być bardziej dorosła, niż jest. Oczywiście, ani on, ani ja nie mieliśmy pojęcia, że istnieje coś takiego jak gra wstępna i że kobieta potrzebuje więcej czasu, niż mężczyzna, żeby osiągnąć podniecenie. Pierwszy raz był szybki i nieporadny. Przyjemność? Żadna. Bolało i miałam obtarcia. No, ale teraz byłam dorosłą kobietą, więc nie zastanawiałam się nad całą resztą. Kolejne razy też nie były lepsze. Nawet, jeśli przez chwilę, tam na dole było przyjemnie, to chyba tylko przez hormony i adrenalinę (że ktoś nas przyłapie) szalejące w głowie. Pamiętam, że na potrzebę seksu z kolegą wymyśliłam zgrabną teorię. Historyjki z „Bravo”, w kultowej rubryce „Mój pierwszy raz”, głosiły wprawdzie o gwiazdach i motylkach, ale starsze koleżanki straszyły, że to nic fajnego, więc postanowiłam, że w takim razie, nie będę tego robić z mężczyzną, w którym się na zabój zakocham. Blada dziewica bez doświadczenia, to nie było to, z czym chciałam wkroczyć do sypialni ukochanego.
Pierwszy mężczyzna na poważnie
Jako – jak mi się wtedy zdawało – wyzwolona kobieta z bujnym temperamentem, zaczęłam spotykać się z Tomkiem. Mieliśmy po 22. lata i jak przystało na typowych studentów z akademika, zero prywatności. Seks trwał więc góra kwadrans (prysznic, winda, wspólna kuchnia zamknięta na chwilę na klucz, balkon w nocy, współlokator na zakupach), ale za to leciały iskry. Było namiętnie i… bezorgazmicznie. Byłam w stanie odlecieć tylko wtedy, kiedy Tomek długo pieścił mnie dłonią. Owszem, uwielbiałam seks, byłam zrelaksowana, otwarta na nowe pomysły, pożądana i kochana, ale cóż z tego, skoro na samym końcu nie pojawiały się finalne fajerwerki? Te musiałam sobie zapewniać sama. Po kilku miesiącach eksperymentów pojawiło się światełko w tunelu. Kiedy kochaliśmy i Tomek delikatnie dotykał mojej łechtaczki (oraz nie zmieniał nagle rytmu) przeżyłam pierwszy orgazm. Trwał jakąś sekundę i w porównaniu z tym, co odczuwam teraz, mogłabym użyć metafory słuchania koncertu na pełny regulator i podsłuchiwania go przez ścianę ze szklanką przy uchu. Jest różnica, prawda?
Najbardziej zadziwiające było moje rozczarowanie seksem oralnym. Tyle się nasłuchałam o wijących się z rozkoszy kobietach, że kiedy Tomek zabrał się za mnie pierwszy raz, oczekiwałam naprawdę nieziemskiej przyjemności. Tymczasem… było nijako. On machał językiem w górę i w dół, a ja dawałam trójkę w skali od 1 do 10 i ziewałam z nudów. Próbowaliśmy różnych technik i nic. Dopiero po kilku miesiącach, kiedy poszliśmy do łóżka po mocno zakrapianej imprezie, coś drgnęło. Moje ciało postanowiło pójść na współpracę i nastąpiło, przyjęte z entuzjazmem, przejście do klubu miłośników pozycji 69.
Pierwszy orgazm na poważnie
Pierwszy orgazm waginalny miałam z moim kolejnym ukochanym – Pawłem. Odkryłam, że w pozycji kiedy on leży, a ja siedzę na nim, mogę doskonale kontrolować każdy mój ruch i dowolnie dawkować sobie przyjemność. Nie wiem, czemu nie wpadłam na to wcześniej (być może dlatego, że śpieszyłam się), ale to było TO. Długa, rozlewająca się po całym ciele rozkosz… I pomyśleć, że to odkrycie zajęło mi jakieś siedem lat! Kiedy zaspokajałam się sama, przeżywałam orgazmy stulecia, ale nijak nie potrafiłam tego przełożyć na seks z facetem. I nawet jakoś nie bardzo mi to przeszkadzało. W końcu kobiety nie zawsze muszą osiągać szczyty, żeby były zadowolone ze swojego życia erotycznego. Tak wtedy myślałam.
Teraz
Dziś, idąc do łóżka, doskonale wiem, czy będę mieć super orgazm czy z jakichś powodów, tylko przyjemny seks z moim facetem. A kiedy mam odpowiedni nastrój, potrafię dojść w minutę. Nie wiem, na czym polega ten power kobiet w okolicach 30. i dlaczego tak długo zajęło mi, najpierw odkrywanie, a potem nauczenie się optymalnego pobudzania najczulszych punktów na moim ciele.
Agnieszka, 30 lat
Owszem, jako dwudziestolatka miałam super jędrny tyłek i żadnej fałdki na ciele, ale za nic w świecie nie chciałabym się sama ze sobą zamienić. Połowę czasu w łóżku zajmowało mi myślenie o 100 wyimaginowanych kompleksach. Teraz myślę o swojej przyjemności.
Makijaż do sklepu
10 kilo temu, kiedy mama wysyłała mnie rano po bułki do sklepu za rogiem, nakładałam na twarz pełny makijaż. Nie pokazywałam się ludziom bez wytuszowanych rzęs, mocnej kreski i podwójnej warstwy pudru na twarzy. Źle czułabym się spotykając kogoś znajomego. Wstydziłam się wyjść bez makijażu, bo bez niego czułam się brzydsza, niż jestem. Miałam powodzenie u kolegów, ale uważałam, że to z powodu dbania o image. Chodziłam tylko w krótkich spódnicach, bardzo obcisłych dżinsach, najchętniej w butach na obcasie i w bluzkach z dekoltem. Mój perfekcjonizm w byciu super-kobiecą posunął się do tego, że nie nosiłam żadnej innej bielizny niż stringi. Chociaż nikt mnie nie oglądał, uważałam, że majtki są odpowiednie dla statecznych matron z dziećmi. Godzinami potrafiłam analizować każdą część ciała porównując się do top-modelek z gazet. Miałam długie nogi, ale łydki zaokrąglone nie w tym miejscu, co trzeba, fajny, duży biust, ale kiedy leżałam na plecach, piersi rozjeżdżały się na boki i wyglądałam, jakbym miała rozmiar A. Ciągle coś było nie tak.
Makijaż do łóżka
Pierwszego chłopaka miałam dopiero na studiach. Zanim poszliśmy do łóżka, sporo czytałam, na temat tego, co lubią mężczyźni, jak sprawić im przyjemność. Każde wyjście na randkę poprzedzała długa lista rytuałów – depilacja, peeling, balsam, seksowna bielizna, makijaż, układanie włosów. W łóżku postanowiłam być perfekcyjną kochanką. Wzdychałam głośno, bo tak robiły gorące laski. Przećwiczyłam przed lustrem seksowne pozy i kiedy kochaliśmy się od tyłu, zawsze dodatkowo się wyginałam, kiedy staliśmy, zmysłowo zawijałam nogę wokół jego ud. Chociaż było mi niewygodnie. Mimo, że na pozór byłam idealną kochanką, tak naprawdę nie miałam jakiejś dużej ochoty na seks. Bardziej, niż na swojej przyjemności koncentrowałam się na byciu seksowną. Byłam zadowolona, kiedy mój chłopak szalał z rozkoszy i przez tydzień wspominał mój boski języczek. Tak naprawdę zależało mi na adoracji z jego strony, uwielbieniu – to mi sprawiało psychiczną satysfakcję z seksu. Często myślałam o tym, jak wyglądam. Często też udawałam orgazmy, bo nie chciałam, żeby on pomyślał, że jestem jak kłoda. Kiedy odkryłam na komputerze mojego chłopaka, że przeglądał zdjęcia nagich kobiet w sieci, robiłam sceny zazdrości. Nie mogłam w sobie przetrawić tego, że niby jest zakochany, a potrzebuje oglądać nago inne dziewczyny. Zamartwiałam się, że mu się znudziłam. Przeczytałam kilkadziesiąt męskich forów, zanim dotarło do mnie, że to normalne, że nie oznacza nic niepokojącego i że nawet jeśli mój chłopak ma na ścianie w garażu plakat Pameli Anderson, to nie oznacza, że chciałby, żebym była do niej podobna.
Bez makijażu
Takie zadaniowe podejście do seksu minęło dopiero, kiedy poznałam mojego obecnego męża. Na pierwszej randce powiedział, że najbardziej podobają mu się naturalne dziewczyny, że wyglądałam prześlicznie, kiedy miałam lekki makijaż. Świetnie znał się na modzie i komplementował dziewczyny, które były gustownie, a nie tylko seksownie ubrane. Nie mogłam w to na początku uwierzyć, ale był bardzo konsekwentny. Zanim poszliśmy do łóżka, pytał, co lubię, o czym fantazjuję, jak ma mnie dotykać. Nie znałam prawdziwych odpowiedzi na te pytania, a on to zauważył. Zimny prysznic przyszedł wtedy, kiedy trochę w żartach powiedział, że moje ochy i achy są lekko wyćwiczone. Powoli zmieniałam nastawienie do seksu, bo mój partner wcale nie był zachwycony powtarzaniem, tego, co przeczytałam w poradnikach dla kobiet. Chciał poznać, co mi sprawia przyjemność. Często też najpierw doprowadzał mnie do orgazmu, zanim zaczęliśmy się kochać. Kiedy zamieszkaliśmy razem, bycie perfekcyjną 24 godziny na dobę, stało się niemożliwe. Okazało się, że przed najbardziej szalonym seksem, nie są w stanie go powstrzymać moje nieogolone od trzech dni nogi i czerwony od kataru nos. Było to dla mnie odkrycie na miarę rewolucji.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.