Wiele jest sytuacji, które prowadzą do tego, iż kobiety same wychowują swoje dzieci. Rozstania, tragiczne wypadki, rozwody, niechciane ciąża, ale również, coraz częściej – świadome wybory kobiet. Samotnych, nie chcących wiązać się z żadnym mężczyzną, ale posiadających tzw. „instynkt macierzyński”, lub, jak mówią same, „egoistyczną chęć posiadania kogoś bliskiego, bez potrzeby zakładania obrączki”.
Miłość własna
Ewa mieszka w Warszawie. Jest prawniczką. Zawsze była osobą bardzo ambitną, perfekcyjną, niezależną. Pochodzi z wielodzietnej rodziny, dobrze sytuowanej, jak sama mówi, bez żadnych dysfunkcji i patologii.
Ewa jest singielką, starą panną, panną z dzieckiem – jak kto woli. Nie przykłada dużej wagi do nazewnictwa, które ludzie stosują w stosunku do jej osoby. Nigdy nie była w związku z mężczyzną dłużej niż pół roku. – Nigdy nie wierzyłam w bajki o księciu i idealnym związku. Koleżanki w szkole średniej zakochiwały się średnio co pół roku, ja wolałam uczyć się historii, żeby zdać na moje wymarzone prawo. Chłopcy z moim wieku mało mnie interesowali. Pryszczaci, niemęscy, rozmawiający tylko o tym, kto wypił więcej piw i kto zaliczył najlepszą laskę w szkole. Spotykanie się z rówieśnikami było dla mnie stratą czasu i nerwów – wspomina czasy szkoły średniej.
Później przyszedł okres studiów. Tam Ewa poznała jednego z wykładowców, w którym, jak jej się wówczas wydawało, zakochała się. Był doktorantem w katedrze prawa cywilnego na Uniwersytecie Warszawskim. – Ale to chyba nie była miłość. To znaczy, on głównie kochał siebie, a ponieważ byłam swego czasu bardzo atrakcyjną, wysoką, szczupłą blondynką, byłam dla niego dowodem na to, że on sam jest ideałem – uśmiecha się młoda samotna mama.
Ewa nadal jest bardzo atrakcyjną kobietą. Szczupła, powyżej 170 cm, kręcone blond włosy do ramion, niebieskie oczy, zgrabna sylwetka. Od trzech lat prawie wszędzie pojawia się w towarzystwie synka Adasia. I chociaż mężczyźni zawsze mało mnie interesowali, i od razu uprzedzę pytanie: nie, nie jestem lesbijką, to odkąd pamiętam, chciałam być mamą. Mieć kogoś, kim będę się opiekować, komu pokażę świat, będę go chronić i być częścią jego życia – wyznaje kobieta.
Przebudzenie
Jednak Ewa przez wiele lat nie miała czasu nie tylko na związki, ale i na myślenie o dzieciach. Studia, później aplikacja, staże, praktyki, własna kancelaria. – I obudziłam się w swoje 31. urodziny z myślą, że jeśli chcę spełnić swoje marzenia o macierzyństwie, muszę coś zrobić! – wspomina.
I zrobiła. O ojcu Adasia nie mówi dużo. Mężczyzna nie wie, że nim jest. Ewa poznała go kilka lat temu w związku ze swoją pracą. Zafascynował ją. Zaradny, męski, przystojny, opiekuńczy. Ma rodzinę: żonę i dwójkę dzieci. Ewa uwikłała się z romans z nim w jednym celu. – Chciałam zajść w ciążę. Z kimś, kogo znam, cenię i, jakkolwiek egoistycznie by to nie zabrzmiało, z kimś, kto ma dobre geny. I udało się – wyznaje.
Zaraz po tym, jak zaszła w upragnioną ciążę, Ewa zakończyła romans. – Nie było to trudne, bo on mieszka w innym mieście. Czy go kochałam? To chyba za dużo powiedziane. Dobrze się przy nim czułam, ale nigdy nie snułam wizji bycia razem, rozbijania jego związku. Zresztą i on chyba nie zamierzał nigdy odchodzić od rodziny. Czy nie przeszkadza mi, że mam dziecko z kimś, dla kogo byłam tylko „skokiem w bok”? Nie. Bo to ja ten skok sprowokowałam w dobrze znanym mi celu – przyznaje prawniczka.
Mamo!
Ciąża Ewy przebiegła podręcznikowo. Żadnych problemów, zaburzeń, niepewności. – Jakby mój organizm czuł, że właśnie na to czekał te 32 lata! Adaś urodził się śliczny i zdrowy. Cud, mój mały, osobisty cud! Nie posiadałam się ze szczęścia, kiedy pielęgniarki pokazały mi go po raz pierwszy – wspomina Ewa.
Co z rodziną? Jak jej bliscy zareagowali na to, że będzie samotną mamą? – Rodzicom powiedziałam prawdę. Że chcę mieć dziecko, ale nie chcę mieć męża. Nie byli oczywiście zachwyceni, ale teraz nie wyobrażają sobie mnie bez Adasia. Znajomi? Cóż, tu zdania są podzielone. Ale przyjaciele są po to, żeby wspierać człowieka, nawet podczas jego najgłupszych, ich zdaniem, decyzji życiowych. Więc wspierają. Nikt jednak nie wie, kim jest ojciec Adasia – mówi młoda mama.
– Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że kiedyś czeka mnie trudna rozmowa z moim synem na temat jego ojca. Nie wiem, co mu wtedy powiem. Nie wiem, czy skłamię, czy wyznam prawdę. Pewnie przemilczę pewne rzeczy. Ale tak naprawdę pomyślałam o tym tylko raz, kiedy Adaś po raz pierwszy powiedział do mnie „mamo”. Zdałam sobie sprawę, że nie będzie miał do kogo mówić „tato” – uśmiecha się Ewa. – Ale ani razu nie żałowałam tej decyzji. Uważam, że każdy z nas ma prawo do szczęścia. Dla mnie szczęściem jest Adaś i choć wiele osób uważa, że postępuję egoistycznie, jestem pewne, że mogę być dobrą matką. I ojcem jednocześnie. Czy mi się uda, dowiem się zapewne za kilkanaście lat…
Ewa, w swoim postępowaniu i decyzjach, choć dla wielu nie do przyjęcia, nie jest jednak odosobniona. Renata, 25-letnia marketingowiec w jednej ze stołecznych firm, ma podobne podejście do bycia mamą. – Chcę mieć dzieci. Bardzo. Oczywiście chciałabym też męża, ale jeśli nie spotkam kogoś, z kim bezwzględnie chciałabym spędzić życie, to trudno. I tak będę chciała mieć dziecko. Nawet za cenę bycia samotną matką – przyznaje.
W jednej osobie
Sylwia to zupełnie inna historia. Widziana z innej perspektywy niż warszawska. Sylwia ma 29 lat, pracuje w jednym z hoteli w jednej ze znanych turystycznych miejscowości na północy Polski. Ma siedmioletnią córeczkę Anię, którą kocha nad życie. A matką została „z przypadku”.
– Spotykałam się z wieloma mężczyznami. Raz byłam w stałym związku, ale mój narzeczony zdradził mnie z jedną z moich koleżanek. Zerwaliśmy zaręczyny. Po nim, nie byłam już z nikim na poważnie. Za to często zdarzało mi się sypiać z rożnym mężczyznami – wyznaje młoda kobieta. – Dlaczego? Nie wiem, po prostu, tak się zdarzało. Nie myślałam wtedy o konsekwencjach swojego postępowania. Głupie to było, ale cóż, jak to się mówi: „Gdyby młody wiedział, gdyby stary mógł…” – uśmiecha się.
Kiedy Sylwia dowiedziała się, że wpadła, przyszło otrzeźwienie. – Zdałam sobie sprawę, że moje życie teraz kompletnie się zmieni… Może to dziwne, ale nagle poczułam się bardzo odpowiedzialna za to dziecko, które miało się urodzić… Nie wiem, może to była dla mnie swego rodzaju pokuta, za te hulanki w młodości – zastanawia się.
Największym wsparciem dla Sylwii była jej starsza siostra. Mężatka, szczęśliwa. Bo rodzice przez jakiś czas byli na Sylwię wściekli. Że przynosi wstyd rodzinie, że będzie miała nieślubne dziecko. Teraz już o tym nie pamiętają, bo Ania to zdolne i piękne dziecko. Ale na początku było trudno.
– Ostatnie miesiące ciąży i pierwsze po porodzie spędziłam u siostry. Pomagała mi opiekować się Anią, kiedy ja wróciłam do wieczorowego liceum i zdawałam maturę. Później pomogli rodzice. Dziś mieszkam z córeczką na swoim, to znaczy wynajmuję mieszkanie, pracuję, Ania chodzi do szkoły – mówi Sylwia. – Raz zapytała, gdzie jest jej tata. Powiedziałam, że są dzieci, które nie mają tatusiów, ale przez to mamy kochają ja za dwoje rodziców – wspomina.
Sylwia na razie z nikim się nie spotyka, z uprawianiem przypadkowego seksu też już skończyła. Chociaż od pół roku adoruje ją kelner z hotelu, w którym pracuje. Czy ma szanse? – Nie wiem. Radzę sobie z byciem mamą i tatą w jednej osobie, ale może kiedyś Ani będzie potrzebne wsparcie kogoś innego… Poza tym, ten kelner, to bardzo miły i dobry człowiek. Nie może mieć swoich dzieci, dlatego rozwiódł się z żoną… Wie, że mam Anię. Może dlatego mnie tak adoruje… Może byłby dobrą pomocą przy jej wychowaniu – zastanawia się Sylwia…
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.