Do niedawna w rozmowie kwalifikacyjnej należało podkreślać swoją gotowość do pracy w każdym czasie i w każdych warunkach. Rodzina? „Może kiedyś, teraz koncentruję się na karierze”. Pełnego zaangażowania szefowie oczekiwali zwłaszcza od mężczyzn, wychodząc z założenia, że to ich żony zajmą się dziećmi i domem. Tyle że dziś sami panowie zmienili priorytety.
Jak wynika z opublikowanych w sierpniu badań, aż 14,4 proc. menedżerów za swój największy sukces uważa udane życie rodzinne. Na dalszych miejscach znalazły się dobra współpraca z pracownikami (8,8 proc. ), ciekawa praca (8,3 proc.) i – dopiero na czwartej pozycji – możliwość zrobienia kariery i odniesienia sukcesu (7,2 proc.).
– Dzisiaj nawet od młodych ludzi, którzy stawiają pierwsze kroki na rynku pracy, słyszę, że nie mają zamiaru pracować po kilkanaście godzin dziennie w korporacji. Najważniejsze są dla nich związek i rodzina – mówi Izabela Kielczyk, psycholog biznesu, coach. – To oczywiście nie znaczy, że powiedzą szefowi: „Nie zostanę po godzinach, bo to czas dla żony i dzieci”. A pracodawcy mają tendencję do zrzucania na mężczyzn dodatkowych obowiązków, ponieważ zwykle płacą im lepiej niż kobietom. W kilkudniową delegację też wyślą raczej mężczyznę, bo kobiety „mają obowiązki w domu” .
To stereotypowe myślenie ma jednak coraz mniej wspólnego z rzeczywistością. W połowie lat 90. amerykańscy pracodawcy przestali zarzucać swoich pracowników nadgodzinami, bo – jak pokazały badania – wyspany pracownik, który ma czas dla rodziny, z większą ochotą przychodzi do pracy i szybciej wykonuje swoje obowiązki. Kontakty z żoną i dziećmi są też ważne z innych powodów. Marcie Schorr Hirsch, trenerka zawodowa, opublikowała w Harvard Business Review wyniki ankiet, które przeprowadziła wśród 60 menedżerów wyższego szczebla. Ci, którzy byli żonaci, wymieniali to jako czynnik, który istotnie przyczynił się do ich sukcesu. Mówili: „Wszystkiego, co wiem o umiejętnościach interpersonalnych, nauczyłem się od żony” lub: „Nigdy nie podejmuję żadnej ważniejszej decyzji biznesowej bez konsultacji z żoną”. Do tego dochodzi podstawowy czynnik motywacyjny: konieczność utrzymania rodziny.
– Nie oszukujmy się, bez względu na to, jak bardzo mężczyzna czuje się spełniony jako mąż i ojciec , źródła własnej wysokiej samooceny będzie upatrywał raczej w sukcesach zawodowych i zarobkach. Ci mężczyźni, którzy nie są w stanie utrzymać rodziny, na ogół źle się z tym czują, tak jakby nie wypełniali swojego podstawowego zadania. Poza tym żonaci i „dzieciaci” gotowi są bardziej poświęcić się pracy niż ich koledzy – single, którzy wydają zarobione pieniądze tylko na własne potrzeby – zauważa Izabela Kielczyk.
Mimo to widać zmiany. Coraz więcej mężczyzn, którzy korzystają z usług coacha, zadaje pytanie do tej pory postrzegane jako dylemat kobiet: „Jak pogodzić pracę i życie osobiste?”. Czym grozi zapracowywanie się kosztem rodziny, widać po pokoleniu dzisiejszych 50 i 60-latków. Coraz więcej par w tym wieku się rozwodzi, bo po latach widywania się wieczorami i w weekendy przechodzą na emeryturę i… widzą, że przeżyli większość życia z osobą, której nie lubią, a właściwie nawet jej nie znają.
Zmianie stylu życia mężczyzn sprzyjają też media. Lansują wizerunek „nowego taty”, który jest aktywny zawodowo, ale nie zaniedbuje rodziny i przejmuje od partnerki część obowiązków domowych.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.