W 2018 roku Helsińska Fundacja Praw Człowieka przesłała zapytania dotyczące liczby przypadków molestowania seksualnego oraz procedur, które były wdrażane w ich następstwie, a także metod prewencji do 94 uczelni publicznych na terenie całego kraju. Spośród nich wszystkie z wyjątkiem Uniwersytetu Rzeszowskiego przesłały odpowiedzi, na kanwie których powstał raport autorstwa Julii Gerlich pod tytułem “Molestowanie na polskich uczelniach publicznych”.
Spośród wszystkich ankietowanych uczelni 66 zadeklarowało, że nie miało zgłoszonych żadnych przypadków molestowania. Na pozostałych uczelniach odnotowano w sumie 50 zgłoszeń w latach 2010-2018.
Wśród zachowań, wobec których wszczęte zostały postępowania można wymienić między innymi “pochwycenie studentki za pierś i wypowiedzenie pod jej adresem komentarza o charakterze seksualnym oraz próbę pocałowania studentki w gabinecie wykładowcy” (ASP w Warszawie, sprawca został pozbawiony przez komisję dyscyplinarną prawa do wykonywania zawodu na dwa lata, decyzja została jednak uchylona przez komisję odwoławczą), “molestowanie seksualne, obraźliwe zachowanie i seksistowskie oraz prostackie żarty o podtekście seksualnym” (Uniwersytet Jagielloński, w sprawie została wszczęta “procedura wyjaśniająca”), “dyskryminacja na tle narodowościowym i wyznaniowym” (SGGW, spośród pięciu winnych osób trzy zostały ukarane upomnieniem, jedna naganą i jedna skreśleniem z listy studentów).
Z analizy przesłanych odpowiedzi wynika, że niemal żadna uczelnia nie wprowadziła osobnej procedury, która mogłaby zostać uruchomiona w reakcji na przypadek molestowania seksualnego. Większość uczelni korzysta w takich sytuacjach z procedury odpowiedzialności dyscyplinarnej. Co więcej, tylko 14 z nich powołało organy do przeciwdziałania dyskryminacji. Warto także zauważyć, że niemal każda z uczelni wprowadziła procedury antymobbingowe i antydyskryminacyjne, jednak odnoszą się one wyłącznie do pracowników zatrudnionych na umowie o pracę, co w oczywisty sposób wyłącza z tej grupy studentów i doktorantów.
Raport wymienia uczelnie, które wprowadziły osobne procedury o charakterze antydyskryminacyjnym lub wymierzone przeciwko molestowaniu, jednak podkreśla, że stanowią one marginalną część wszystkich uczelni publicznych. Do tej grupy zaliczają się między innymi Uniwersytet Warszawski, Pomorski Uniwersytet Medyczny w Gdańsku czy Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Niektóre uczelnie podejmują także działania mające zapobiegać zdarzeniom o charakterze dyskryminacyjnym i molestowaniu. Przygotowanie Podręcznika antydyskryminacyjnego (Uniwersytet Warszawski), darmowa pomoc prawna i psychologiczna oraz możliwość darmowego skorzystania z usług mediatorów (Uniwersytet Jagielloński), szkolenie pracowników w zakresie przeciwdziałania mobbingowi i molestowaniu (Warszawski Uniwersytet Medyczny) czy wywieszenie skrzynki na anonimowe skargi (Zachodniopomorski Uniwersytet Technologiczny) to niektóre z rozwiązań proponowanych przez polskie uczelnie.
We wnioskach autorka raportu sugeruje możliwe kierunki działań, jakie mogą zostać podjęte w celu minimalizacji zjawiska. Odnosi się także do innego dokumentu na ten temat, powstałego kilka miesięcy wcześniej Raportu Rzecznika Praw Obywatelskich. Autorzy tego dokumentu zwrócili uwagę na to, że konieczne jest “wzmocnienie ochrony prawnej przed molestowaniem, rozpowszechnianie wiedzy o tych zjawiskach oraz wsparcie studentek i studentów doświadczających dyskryminacji lub molestowania”. Helsińska Fundacja Praw Człowieka proponuje do tego podjęcie publicznej debaty, która może pozwolić na zmniejszenie występowania tych zjawisk i jednocześnie nie naruszy autonomii uczelni wyższych.
Źródło: Helsińska Fundacja Praw Człowieka
CytujSkomentuj
oj, ile to razy zdarzyły się niewybredne komentarze „profesorów” podczas zajęć, czy w przerwach. Hasła, które miały być zabawne, a były de facto obraźlwie. Gdyby tylko człowiek na studiach miał taką pewność siebie, jaką ma teraz, to niejeden taki profesor powinien dostać za przeproszeniem w pysk, nie mówiąc już o zgłoszeniu do dziekana…
CytujSkomentuj
Na całe szczęście ten cały ruch #metoo zrobił dużo dobrego. Kobiety przestały się aż tak bać i wstydzić tego, że są ofiarami i zaczęły bardziej stanowczo reagować na chamstwo i fizyczne ale przede wszystkim słowne chamskie zaczepki poniżej jakiegokolwiek poziomu. Szkoda, że dopiero teraz, ale lepiej teraz niż później.
CytujSkomentuj
Tak, to się już na szczęście zmienia na lepsze bo kobiety mówią o tym i to coraz głośniej. Ja również pamietam jak profesor na egzaminy kazał przychodzić paniom w spódniczkach by zdały. Teksty o rodzinie, mężach i dzieciach również były bez krępacji podejmowane.