Jak wynika z sondy przeprowadzonej przez serwis rynekpracy.pl w 2012 roku, niemal 70% ankietowanych czuło się mobbingowanych. Uczucie psychicznej przemocy nie przekłada się jednak na rozgłos konkretnych przypadków. – Pojęcie mobbingu pojawiło się w polskim prawodawstwie stosunkowo niedawno. Przepisy definiujące to zjawisko weszły w życie z początkiem 2004 roku. Z tego też powodu doświadczenie sędziów w orzekaniu w takich sprawach jest niewielkie – komentuje Gabriela Jabłońska z portalu rynekpracy.pl. Brakuje też dobrze zdefiniowanych kryteriów rozróżniania mobbingu od zachowań, które pracodawca może stosować, aby egzekwować polecenia, dyscyplinować lub karać. Wymienione czynniki oraz fakt, że po stronie poszkodowanego leży obowiązek udowodnienia winy drugiej strony sprawiają, że odsetek wygranych spraw jest znikomy. W 2007 roku było to zaledwie 5% wniesionych oskarżeń o mobbing. Ta niekorzystna statystyka zniechęca poszkodowanych do wnoszenia pozwów. Dodatkowo ofiary poddane nieetycznej presji często nie chcą rozmawiać o tym, co im się przydarzyło. Ponieważ przemoc psychiczna dotyka spraw osobistych, pracownicy unikają nagłaśniania swojej historii w sądzie lub mediach.
Najczęściej mobberem jest przełożony. Wykorzystuje swoją uprzywilejowaną pozycję do „nękania” podwładnego. Zdarza się także, że osobą stosującą tego rodzaju formy przemocy jest członek zespołu, osoba na tym samym szczeblu w organizacji. Zjawisko to występuje rzadziej, ale jego siła jest równie destruktywna. – Zjawisko mobbingu ma zawsze negatywne skutki. Konsekwencje te często są widoczne na różnych płaszczyznach – dla ofiary, zespołu, całej firmy. Osoba poddana takiemu negatywnego oddziaływaniu może odczuwać zaburzenia psychiczne (np. lęk przed pójściem do pracy) i psychosomatyczne np. bóle brzucha czy zaburzenia snu – ocenia ekspert z rynekpracy.pl. Cierpi także zespół, w którym utrzymuje się niekorzystne zjawisko. Zaburzone są w takiej grupie procesy społeczne i komunikacja. Wzrasta tendencja do manipulowania, pojawiają się takie zjawiska jak donoszenie, oczernianie.
Nie zawsze winni pozostają bezkarni. W kwietniu 2012 roku Sąd Rejonowy w Limanowej skazał dyrektorkę zespołu szkół w Podobine (woj. małopolskie), wymierzając jej karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu. Sąd uznał, że Anna A. od 1998 roku złośliwie łamała prawa nauczycieli szkoły poprzez m.in. szykanowanie współpracowników, grożenie utratą pracy oraz krytykowanie. Zdaniem sądu dyrektorka doprowadziła do obniżenia samooceny nauczycieli, utraty wiary we własne możliwości, wywołała u nich silne reakcje stresowe i doprowadziła do rozstroju nerwowego. Do wyroku skazującego przyczyniło się samobójstwo nauczycielki, która w jednym z listów pożegnalnym oskarżyła przełożoną o znęcanie się psychiczne.
CytujSkomentuj
Nie wyobrażam sobie pracować w takim miejscu, gdzie mnie ktoś straszy, obraża czy grozi. Wiadomo, bywa róznie, bo i ludzie sa różni ale jest czym innym wymiana zdań cy nawet płomienna dyskusja a to, o czym pisze Pani dziennikarka w tym artykule. Dlatego jeśli ktoś ma taką sytuację jak powyżej to serio, niech pomyśli czy na taką pracę i jej tryb się zgodzi na kolejne miesiące czy lata. Bo ja myslę że naprawdę to nie o to chodzi by cierpieć czy się bać