E-learning to „erzac”, a nie prawdziwa nauka. Szkoła, nauczyciele, rodzice, ani dzieci często nie są przygotowani do takiej formy edukacji – uważa dr Barbara Ober-Domagalska z Uniwersytetu Łódzkiego. Zbyt intensywny kontakt z multimediami może być niebezpieczny dla prawidłowego rozwoju dziecka, jeśli dodatkowo komunikuje się ono z rówieśnikami przed ekranem monitora czy telefonu.
Jak ocenia psycholog i socjolog, adiunkt z Katedry Socjologii Polityki i Moralności Uniwersytetu Łódzkiego, obecna sytuacja związana z pandemią koronawirusa to dla wszystkich trudny czas w zakresie edukacji. Dzieci mają zadawane „tony materiału do samodzielnego opanowania” – z rodzicami, którzy łączą zdalną pracę z domu z „etatem” nauczycieli swoich dzieci.
„To nie jest ani edukacja w sensie szkolnym ani kształcenie, gdyż brakuje w nim elementu nauczania, jest jedynie utrwalanie zdobytej wiedzy – mówi dr Ober-Domagalska, krytycznie oceniając również prowadzony w różnej formie e-learning. – Niestety ani szkoła, ani nauczyciele, ani rodzice, ani dzieci często nie są przygotowani do takiej formy edukacji. Warto pamiętać, że wolne łącze i brak dobrego komputera jest realną formą wykluczenia technologicznego takich dzieci. Dodać do tego trzeba również potencjalną walkę o sprzęt między członkami rodziny i mamy kolejny problem. Nie znamy konsekwencji długoterminowych takiej sytuacji. Pewne jest natomiast to, że to +erzac+, a nie prawdziwa nauka” – mówi, cytowana w prasowym komunikacie.
Zdaniem badaczki, małe dzieci mają szansę stosunkowo dobrze zaadoptować się do sytuacji izolacji. „Dla nich każde doświadczenie jest tym nowym, które dopiero je kształtuje. Stanie się tak jednak tylko wtedy, gdy ich rodzice przejawiać będą spokój” – mówi psycholog, dodając, że małe dziecko silnie współodczuwa emocje innych.
„Wraz z wiekiem wzrasta waga kontaktów z rówieśnikami, szczyt osiągając koło 13 – 14 roku życia. Mówimy tu jednak o kontaktach bezpośrednich – twarzą w twarz, a nie przed ekranem monitora czy telefonu, gdzie dzieci kontaktują się ze sobą w zubożałej formie komunikatorów, które nie pozwalają na pełną, prawidłową komunikację. Dołóżmy do tego możliwą naukę w formie e-learningu, a okaże się, że kontakt z multimediami jest zbyt intensywny i niebezpieczny dla prawidłowego rozwoju dziecka” – uważa dr Ober-Domagalska.
Według niej, w warunkach izolacji społecznej mogą mieć problemy osoby wieku młodzieńczym. „O ile w pierwszym momencie sytuacja pozostania w domu bez zajęć szkolnych mogła wydawać się młodym ekscytująca, to po pewnym czasie stanie się ona ekstremalnie trudna. Zamknięcie na małej powierzchni mieszkalnej z grupą domowników i nawet wyjście na codzienny spacer porównać można (oczywiście z zachowaniem proporcji) z więzieniem i codziennym wyjściem na spacerniak. Im większa liczba osób na m2, tym wyższy obserwowany poziom agresji” – tłumaczy.
Zdaniem badaczki, młodzież po pewnym czasie będzie chciała złamać rygor kwarantanny. Dla rodziców to jest równie ekstremalnie trudna sytuacja.
„Trudno być równocześnie dobrym rodzicem i dobrym pracownikiem. Gdy nie dajemy już sobie rady z naszymi emocjami w stosunku do dzieci warto jak najszybciej oddalić się od nich, by dać sobie czas na ochłonięcie. W małym mieszkaniu zapewne zostaje ucieczka do łazienki lub na balkon – dobre i to” – radzi dr Ober-Domagalska.
A co z młodzieżą akademicką? Jej zdaniem, uczelnia instytucjonalnie mogłaby wesprzeć studentów, szczególnie tych, którzy odpowiadają za siebie w sensie psychologicznym, społecznym jak i ekonomicznym i muszą się utrzymać oraz studentów zupełnie dorosłych, odpowiedzialnych za innych np. rodziców, dzieci. „To dobry czas na naukę empatii i wyrozumiałości w stosunku do siebie nawzajem. Jest to coś dobrego co możemy wynieść z tej trudnej dla wszystkich sytuacji” – puentuje dr Barbara Ober-Domagalska.
Doktor prowadzi zajęcia z psychologii, psychologii społecznej, psychopatologii, psychologii ewolucyjnej oraz etyki zawodu socjologa na Uniwersytecie Łódzkim.
PAP – Nauka w Polsce, kol/ ekr/
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.