Przestała być zwyczajną kurą domową, która prała, sprzątała i serwowała ciepłe obiadki. Poczuła się kobietą, która jest czegoś warta.
No właśnie… mili szefowie, niemalże wymarzeni. Wyrozumiali, tolerancyjni, chętni do pomocy, po prostu jak z innej planety. Znajomi nie mogli uwierzyć i nadziwić się, że istnieją jeszcze tacy pracodawcy. Imieniny, Boże Narodzenie, prezenty nawet dla dzieci pracowników.
Było tak kolorowo do pewnego czasu. Przez pierwsze pół roku Marta rano wstawała w skowronkach, polubiła pracę, codziennie szła z uśmiechem na twarzy. Jednak po czasie fascynacji, czar prysł albo po prostu przejrzała na oczy. Być może od początku za bardzo pokazała, jak bardzo zależało jej na tym etacie i zapomniała o sobie. Szefowie zaczęli wymagać wypełniania poleceń, które nie były w zakresie jej obowiązków. Coraz częściej zaczęły się spięcia: ona kontra szef. Przede wszystkim nawet w luźnej rozmowie nie mogła mieć własnego zdania, ponieważ szefostwo narzucało swoje zdanie i było przekonane, że zawsze ma rację.
Dostawała po głowie: za rzeczy, które błędnie zostały zrobione przez pracodawcę. Oczywiście pracodawca nie przyzna się do winy. Był tak pewny siebie i niemalże idealny, że zapomniał o kulturze i dobrych manierach. Krytykował pracowników, klientów.
W końcu Marta otworzyła oczy i zaczęła zauważać wady szefa. Praca stała się zmorą i przymusem. Wypaliła się energia i zapał. Już się nie cieszy tak, jak kiedyś. Po roku pracy w takiej atmosferze, gdzie jest przygniatana uwagami tkwi w ciągłym poczuciu winy i strachu, że popełni gdzieś błąd. Nawet w weekendy nie odpoczywała, bo jej głowę zatruwała praca. Zauważyła, że z uporem maniaka sprawdza wszystkie wystawione dokumenty, czy wyłączyła komputer, zamknęła drzwi. Przestała normalnie funkcjonować. Żyła tylko pracą .Chciała być taką super pracownicą, że nawet nie brała zwolnienia lekarskiego podczas choroby dziecka.
Po długich poszukiwaniach w internecie na temat swojego zachowania uzyskała odpowiedź. Cierpi na nerwicę natręctw. Leczy się pod opieką psychiatry, a to naprawdę trudny rodzaj nerwicy do wyleczenia. Najważniejsze jest jednak to, że podjęła walkę z chorobą.
Po wielu przemyśleniach planuje zmienić pracę, to będzie najlepsze rozwiązanie jej problemu. Zdaje sobie sprawę, że nie będzie łatwo o nowy etat, jednak nie ma siły już dalej tkwić w miejscu. Jest młoda, ambitna, inteligentna. Nie brakuje jej optymizmu. Potrzebuje jednak czasu by wrócić do równowagi psychicznej, by móc na nowo uwierzyć w siebie i zapomnieć o złośliwych komentarzach ze strony szefostwa.
Według ankiety przeprowadzonej przez portal praca.pl 16 proc. ankietowanych zdecydowałoby się zrezygnować z pracy właśnie z powodu toksycznego szefa…
Po czym poznać toksycznego szefa:
*narzuca swoje zdanie nawet w luźnej rozmowie (nie związanej z pracą),
*ośmiesza pracowników,
*zleca zadania do wykonania w nadgodzinach,
*publiczne komentuje zachowanie pracownika,
*źle odnosi się do pracowników i klientów,
*intensywnie kontroluje pracowników,
*wymaga by współpracownicy „donosili” na siebie
Po czym poznać, że tkwimy w toksycznej pracy:
*spada nasza energia i motywacja do pracy,
*stajemy się apatyczni i ospali,
*nie wypoczywamy po pracy, bo ciągle o niej myślimy,
*zaczynamy mięć problemy z układem pokarmowym
CytujSkomentuj
standard, niestety, standard…
CytujSkomentuj
a ja mam nowego szefa i nie jest lepszy od poprzedniego
CytujSkomentuj
Tez tak kiedyś miałam. I ciagle było za mało… na szczęście się skończyło.