W dobie wojny informacyjnej prowadzonej w mediach społecznościowych coraz częściej zadawane jest pytanie: jak bardzo precyzyjnie można ocenić odbiorcę i wybrać, do kogo należy z konkretną informacją dotrzeć. Tzw. mikrotargetowanie dziś jest już niezwykle skuteczne. Nie pomogą wklejane masowo łańcuszki o prawie autorskim do zdjęć i wypowiedzi, nasze dane zbierane są stale i to nie tylko przez samych operatorów facebooka czy twittera.
W połączonym badaniu uniwersytetów publicznych stanu Vermont i australijskiej Adelajdy okazało się, że nawet podmiot z zewnątrz może z powodzeniem zbierać dane. Nie tylko o osobach aktywnych w mediach społecznościowych, ale również o tych, które mają ustawione bariery dotyczące prywatności informacji. Ba, można pozyskać sporo informacji nawet o ludziach, którzy kont w social media nie zakładali nigdy!
Po analizie 30 mln kont na twitterze wniosek analityków danych może przerażać. By prześledzić aktywność konkretnej osoby nie trzeba mieć informacji o jej koncie, wystarczy 8-9 kont znajomych.
Na facebooku efekty były bardzo zbliżone. Śledzenie aktywności przyjaciół umożliwia przewidzenie działań danej osoby z 95-procentową pewnością, nawet jeśli ona sama nie jest użytkownikiem tego portalu. Mówimy o preferencjach konsumenckich, kulinarnych, poglądach politycznych czy wyznaniu.
Oczywiście badanie dotyczy użytkowników z kręgu języka angielskiego, a w USA, Wielkiej Brytanii czy Australii media społecznościowe są używane statystycznie częściej niż w Polsce. Jednak szybki rozwój również w naszym kraju powinien dać do myślenia: prywatność? Na pewno coraz trudniej będzie ją zachować.
Źródło: Nature Human Behavior
CytujSkomentuj
No to już tak jest, że prywatność w tych czasach zyskuje inne znaczenie. Nasze poglądy zazwyczaj są już ugruntowane i piszemy to, z czym czujemy się spójni i dobrze. Jeśli ktoś nie jest jakimś „dzbanem” to nawet jeśli ma inne poglądy, ale nadal jakoś zbliżone to dobrze się czuję z taką znajomością, bo nawet różnice umieją doprowadzić do jakichś wniosków.