W aktualizowanej niedawno analizie przyjrzeliśmy się 33 badaniom i odnajdujemy mocne dowody na to, że programy zachęcające do rzucania palenia są pomocne i podnoszą skuteczność rzucania nawet o ok. 50% w okresie półrocznym i dłuższym. W ramach takich programów palacze umiejący dowieść, że już nie palą, są nagradzani finansowo. Były spore obawy, czy były palacze nie wrócą do uzależnienia po zakończeniu wypłat, ale badania sugerują, że już nie wracają.
Finansowa gratyfikacja może przybierać różne formy i skale. W naszej analizie wahały się od voucherów na produkty i usługi do żywej gotówki. Nie znalazłyśmy dowodów, że powodzenie programu zależało od wielkości nagrody, choć potrzeba dalszych badań, by tego dowieść. W niektórych projektach wypłacano pieniądze, a w innych wprowadzono depozyty, w ramach których palacze sami wpłacali pieniądze na starcie i mogli je odzyskać poprzez rzucenie palenia.
Nic nie wskazuje na to, by skuteczność rzucania nałogu była niższa w projektach depozytowych. Może co prawda być ciężej zachęcić palaczy do udziału w takim programie, ale z drugiej strony może być też łatwiej zachęcić podmioty do organizacji tego rodzaju inicjatyw, bez martwienia się o koszty czy kontrowersje związane z płaceniem za wyjście z nałogu.
Nie brakuje przekonujących powodów, dla których nagroda za rzucenie palenia pomaga rzucającym. Gratyfikacja finansowa stanowi nagrodę za pożądane zachowanie. Jednocześnie oferuje natychmiastowy pozytywny skutek, w postaci zaprzestania palenia, dając rzucającemu błyskawiczną nagrodę w sytuacji, gdy wielu nie do końca rozumie skutki długofalowe.
Dlatego bardzo obiecujące jest, że wiele programów korzysta z tego narzędzia – w tym inicjatywy skierowane do ciężarnych kobiet starających się odejść od uzależnienia czy projekty skierowane do osób skłonnych do wpadania w nałogi.
Jednak oferowanie nagrody za rzucenie palenia stawia nowe wyzwania w porównaniu do wsparcia poprzez linie telepomocy czy terapię. Choć skuteczność rzucania wydaje się z grubsza porównywalna, niektórzy ludzie obawiają się, że osoby niepalące będą uczestniczyć w tego typu projektach tylko po to, by otrzymać zapłatę. Tyle że większość tego typu inicjatyw prowadzi testy na obecność substancji związanych z paleniem we krwi, oddechu lub moczu przy zapisach, zatem to mało prawdopodobne. Poza tym, nie ma dowodów na skłonność ludzi do tego typu zwodniczych zachowań.
W innych przypadkach występują obawy o to, w jaki sposób nagradzane jest rzucanie palenia. Dla przykładu, firma Philip Morris niedawno otworzyła spółkę ubezpieczeniową, która przewiduje korzyści finansowe dla tych rzucających z powodzeniem. Wielkość nagrody zależy od tego, w jaki sposób rzucają oraz czy korzystają z innych produktów Philip Morris, by to zrobić.
Inni z kolei sprzeciwiają się takim wypłatom z zasady, ponieważ jest to nieuczciwe wobec niepalących, którzy nie otrzymują nic. Przecież osoby niepalące nie mogą korzystać z tego rodzaju programów. To ważna uwaga, z którą należy się zmierzyć, ponieważ aprobata w oczach opinii publicznej jest kluczowa w powodzeniu tego rodzaju programów interwencyjnych.
Oczywiście, na jakimś poziomie te programy oferują nagrodę dla palaczy, jednak trudno sobie wyobrazić, by ktoś zaczął palić wyłącznie dla udziału w tego rodzaju inicjatywie. Ogromna większość palaczy zaczyna młodo, pod wpływem miliardów dolarów wydanych na reklamę adresowaną do nich. W tym scenariuszu palenie nie jest efektem wolnej woli, to zachowanie wywołane presją społeczną, które może przejść w nałóg.
Większość palaczy chce rzucić. Wiedzą, że to szkodzi ich zdrowiu, że to kosztuje ich i społeczeństwo bardzo słono, ale papierosy są stworzone tak, że odstawić je bardzo ciężko. Jeśli jako społeczeństwo możemy zrobić coś, by to ułatwić, to czyż nie powinniśmy?
Autorki: Jamie Hartmann-Boyce (Oxford University), Caitlin Notley (University of East Anglia). Oryginał dostępny na The Conversation
CytujSkomentuj
Kiedyś sobie popalałam, ale kaszlałam tak strasznie, że przestałam młoda byłam, bo to było liceum więc paliłam, jak to się ładnie mówiło, dla towarzystwa. Szybko mi ochota minęła i teraz mnie totalnie nie korci do „dymka”.
CytujSkomentuj
Jesli tylko firma ma taka wole to super.
Wiadomo ze lepiej dbac o profilaktyke a nie zalowac pracownika ktory zejdzie na raka gardla.
No i to nic zdrowego ale to wiadomo.